W wyniku dość unikalnego złożenia czynników ekonomicznych i politycznych Polska, jak cała Europa środkowa, może póki co traktować zachodnie dyskusje o „kryzysie”, a nawet „końcu” pracy jako panikarskie histerie. Oczywiście również i u nas modnym tematem jest sztuczna inteligencja i związane z nią prognozy zanikania zawodów, także tych uważanych dotąd za elitarne. Jednak na razie tak bardzo się tym nie przejmujemy. Świat biznesu i HRu wydaje się wciąż bardziej zatroskany potencjalnymi odejściami pracowników, właściwie wszystkich szczebli i większości specjalności. Poczucie, że rynek pracy wciąż łaskawie obchodzi się z pracownikami pozostaje silne – nie można zresztą powiedzieć, że nieuzasadnione – Polska ma najniższą (po sąsiednich Czechach) stopę bezrobocia, nasz rynek pracy bez większych problemów wchłonął „nadprogramową” emigrację z ogarniętej wojną Ukrainy, niektóre firmy dokonują spektakularnych transferów siły roboczej z jeszcze bardziej odległych i wręcz egzotycznych kierunków.
Jednak zapewne ten stan nie potrwa wiecznie. I bynajmniej nie chodzi tu o przepowiadany od bez mała dziesięciu lat „grecki” kryzys, czy zawirowania około wojenne. Ale o logikę rozwoju cywilizacji i kilka niezależnych od bieżących koniunktur czy polityki czynników:
1.
Postępujące automatyzacja i cyfryzacja zarówno produkcji, jak i handlu i usług stopniowo zmniejszają popyt na pracę. To prawda, powstają nowe zawody, ale i liczba stanowisk w nich też zaczyna się zmniejszać – ostatnie wieści zza oceanu wskazują, że głównymi redukującymi zatrudnienie stają się firmy big-tech.
2.
Kryterium zysku (efektywności) pozostaje globalnie głównym napędem myślenia o przedsiębiorstwie. A wobec praktycznego rozproszenia własności, zaniku firm pokoleniowych i dominacji inwestorów finansowych staje się (mimo różnych górnolotnych narracji) kryterium jeszcze bardziej podstawowym niż dotąd i egzekwowanym niemal z kwartału na kwartał. Wobec rosnącej presji cenowej ze strony odbiorców i konsumentów nieuchronne jest szukanie kolejnych oszczędności kosztowych dla utrzymania bieżącej konkurencyjności. A te oszczędności wciąż najłatwiej znaleźć w wydatkach na płace. Nasz (historycznie gorzej zarabiający) region Europy zyskał bardzo w ostatnich 20 latach na analogicznym myśleniu, stając się niskokosztowym zapleczem bogatszych państw. Jednak proporcje płacowe się zmieniają i, paradoksalnie, gdyby nie wojna Putina, odcinająca od globalnego biznesu miliony tańszych pracowników z bliższego nam wschodu oraz postpandemiczna ostrożność wobec wiarygodności zasobów azjatyckich, prawdopodobnie rynek pracy w Polsce już wyglądałby gorzej.
3.
Administracja i tzw. „trzeci sektor” wciąż opierają się tym trendom i wciąż generują zatrudnienie. Jednak spotyka się to z rosnącym oporem i oczekiwaniem, że postęp technologii przełoży się na oszczędności i w tych obszarach.
A zatem, choć wciąż cieszymy się najwyższym w historii odsetkiem zatrudnionych Polaków, to bardzo szybko może się okazać, że staniemy w sytuacji trudniejszej, gdzie odchodzący (zwalniani) pracownicy nie będą mieli już tak wiele możliwości jak jeszcze dziś.
Przeczytaj artykuł do końca i zapoznaj się z całym
Raportem Rozstaniowym 2023