Zapewne większość tak, ale niezależnie od wyników wszystkich ankiet należy przyjąć, że nie wszyscy. Niektóre firmy całkiem ochoczo wyznaczały odlegle terminy zakończenia trybu pracy zdalnej i nie miało to związku z sytuacją epidemiologiczną. Z pewnością wielu dyrektorów finansowych analizuje wyraźnie mniejsze koszty związane z podróżami służbowymi. Tajemnicą poliszynela jest, że budżety wielu firm zakładają zmniejszenie kosztów wynajmu powierzchni biurowej, co doraźnie oczywiście poprawi bilans. Tej „bazie” sprzyja ideowa „nadbudowa” w postaci entuzjazmu wobec technologii komunikacyjnej i efektywności pracy zdalnej w wielu wypowiedziach, zwłaszcza w mediach społecznościowych.
Natomiast większość pracodawców, dotąd umożliwiająca pracę z domu bez większych ograniczeń, zaczyna wprowadzać zasady bardziej hybrydowe uwzględniające obowiązkowe dni w biurze, zazwyczaj przeciętnie dwa do trzech w tygodniu.
Powodów jest kilka:
- Wirtualne zarządzanie zaangażowaniem ludzi, choć możliwe, jest jednak pozbawione ważnych psychologicznie wartości związanych z kontaktem osobistym, o których można napisać odrębny artykuł. Nieco upraszczając, jeśli wierzymy w ustalenia współczesnej psychologii na temat natury komunikacji między ludźmi, to nie powinniśmy przyjmować, że kontakt wirtualny może w pełni zastąpić kontakt osobisty.
- Podobnie ma się rzecz z budowaniem zespołów – tu można też dodać, że zespoły często docierają się poprzez drobne, nieplanowane spotkania i rozmowy „w korytarzu” czy „przy kawie”. A także krótkie interakcje konsultacyjne, łatwe, gdy siedzi się w jednej sali, trudniejsze, gdy trzeba zadzwonić. A pracę zespołową wciąż uważa się za ważny sposób budowania przewagi konkurencyjnej. Stąd w zarządzeniach o powrocie do biur zdarza się czytać, że przynajmniej jeden z tych „obowiązkowych” dni biurowych powinien być wspólny dla wszystkich.
- O ile pracownicy, nawet menedżerowie, chętnie wypowiadają się na temat zwiększonej efektywności pracy zdalnej, o tyle pracodawcy nie wydają się tego tak pewni. Przeciwnie, pojawiają się niezbyt głośno wyrażane przypuszczenia, że część pracowników może nadużywać pracy w domu dla zmniejszania realnego zaangażowania oraz że nie sposób zawsze tak zorganizować pracę zdalną, aby wykorzystać cały opłacony przez pracodawcę czas. Z natury rzeczy takie tezy trudno udowodnić, ale same przeczucia wystarczą, żeby zacząć zapraszać pracowników do biur.
Będzie to zapewne trudny proces, wielu pracowników przyzwyczaiło się do pracy z domu, choć równie wielu tęskni za biurem. Pracodawcy padają też ofiarą własnej, nieraz przesadnie pompatycznej retoryki z pierwszego okresu pandemii spod znaku „dbamy o wasze bezpieczeństwo”. Niemniej jednak, jeśli nie chcemy jakiejś kompletnej rewolucji w relacjach międzyludzkich w naszych firmach, o nieznanych skutkach ubocznych, powinniśmy stopniowy powrót do biur wspierać.
Paweł Gniazdowski, Country Manager Lee Hecht Harrison Polska
tekst ukazał się w miesięczniku Personel i Zarządzanie